Zmiany rzadko pojawiają się na życzenie i w odpowiednim momencie.
Jestem pewna, że większość z nas potwierdzi to zdarzeniami z własnego życia.
Jakie jest najlepsze rozwiązanie w takiej sytuacji?
Z badań psychologicznych wynika, że kluczowe dla wyjścia cało z trudnych doświadczeń jest wsparcie osób z zewnątrz. Szczególnie tych, którzy podobne doświadczenia mają za sobą i mogą udzielić cennych rad i wskazówek.
W dzisiejszym artykule doświadczeniami podzieli się Natalia Bogdan, którą zmiana zaskoczyła i to na dwóch polach na raz. Jestem przekonana, że wywiad będzie doskonałym i praktycznym źródłem inspiracji w sytuacji, gdy czujesz, że zbliżasz się lub właśnie zderzyłeś się ze ścianą i nie wiesz co robić dalej. Zaczynamy!
Krótkie wprowadzenie.
W 2010 roku Natalia została zwolniona z pracy oraz rozstała się ze swoim wieloletnim partnerem. Dziś, 7 lat później opowiada o przebytej drodze od osoby bezrobotnej do właścicielki Jobhouse – międzynarodowej agencji rekrutacyjnej, która pomogła znaleźć pracę już ponad 10.000 osób oraz zdobywczyni tytułu Bizneswoman Roku 2016.
Na zdjęciach poniżej widzisz Natalię tuż po stracie pracy i założeniu własnej firmy oraz teraz 6 lat później. W wywiadzie dowiesz się jak wyglądała jej droga zmiany.
Zaczynamy!
Angelika Chimkowska: Jak zaczęła się w Twoim życiu zmiana?
Natalia Bogdan: Gwałtownie:) Z dnia na dzień straciłam pracę, którą bardzo lubiłam oraz rozstałam się z mężczyzną, z którym planowałam przyszłość. Wraz z praca utraciłam jedyne źródło utrzymania, bo nie miałam żadnych oszczędności.
Nagle zostałam bez wszystkiego, co było dla mnie ważne, więc miałam trzy wyjścia:
- poddać – tego jednak w ogóle nie brałam pod uwagę,
- poszukać pracy na etacie lub
- założyć własną firmę.
Szczerze mówiąc pomysł z własną działalnością wydawał mi się najmniej prawdopodobny, wręcz abstrakcyjny. Tak się szczęśliwie złożyło, że kilka dni wcześniej usłyszałam w radiu reklamę projektu aktywizacyjnego dla osób, które straciły pracę z przyczyn nie leżacych po ich stronie. Powiedziałam nawet wtedy, że gdyby mnie zwolniono, na pewno skorzystałabym z takiego programu.
No i wykrakałam. 🙂
Teraz wiem, że nie ma przypadków i wszystko dzieje się pod coś. Wtedy skorzystałam z projektu i otrzymałam dotację na założenie firmy.
A.C.: Jakie czynniki spowodowały, że jednak wybrałaś tę opcję?
N.B.: Na pewno zmotywowało mnie wsparcie bliskich. Zamiast podkreślać potencjalne przeszkody, zachęcali mnie do działania. Także w ramach projektu miałam spotkanie z psychologiem, który potwierdził moje predyspozycje do prowadzenia własnej firmy. Zdecydowałam się też na branżę, w której miałam już doświadczenie.
A.C.: Jak wyglądał etap przygotowawczy do rozpoczęcia działalności?
N.B.: Codzienna praca nam firmą trwała pół roku. W tym czasie:
- słuchałam podcastów Mała Wielka Firma , które w prosty sposób opowiadają o praktycznych aspektach prowadzenia działalności gospodarczej,
- chodziłam na kurs ABC Przedsiębiorczości, na którym nauczyłam się wszelkich zagadnień zwiazanych z otwarciem firmy: ZUS, podatki i inne formalności,
- tworzyłam nazwę, logo, stronę internetowa, ofertę, cennik,
- pisałam biznesplan i opracowywałam budżet
A.C.: Wydaje się, że pół roku to masa czasu, że powinno się wystartować znacznie szybciej, bo w końcu zaczynałaś w tej samej branży. Z czym się mierzyłaś w tym czasie i co spowodowało, że przygotowania okazały się skuteczne, a rozwój firmy przerósł Twoje oczekiwania?
N.B.: Zaczęłam od określenia wizji i misji firmy. Czym będzie się zajmowała, kim będą klienci, czym będzie się wyróżniać na rynku. Zebrałam też informacje o konkurencji i odsiałam to co w niej dobre od tego, co z perspektywy potencjalnego klienta i pracownika mi nie odpowiadało.
Sporo myślałam też nad nazwą, która najlepiej odzwierciedlałaby to co robię i była międzynarodowa.
Zrobiłam to w ten sposób, że wypisałam na kartce wszystkie słowa, które kojarzyły mi się z moją firmą i branżą, w której będzie działać. Łączyłam wyrazy i tak powstał: Jobhouse. Dodatkowo okazało się, że domena z końcówka .pl jest wolna, więc to przesądziło o sprawie.
Później stworzyłam ofertę i wypisałam źródła finansowania. Ja skorzystałam z dotacji unijnej, ale wsparcia można też szukać np. w urzędach pracy lub organizacjach związanych z promocją przedsiębiorczości.
Innym ważnym elementem było napisanie biznes planu i stworzenie budżetu. Otworzyło mi to oczy na wiele spraw.
A.C.: Jak pozyskiwałaś pierwszych klientów?
N.B.: Zaczynałam od własnej sieci kontaktów, umieściłam też Jobhouse w katalogu firm. Pozyskane zamówienia realizowałam szybko i skutecznie, więc zadowoleni klienci polecali nas kolejnym.
Dzwoniłam też do przedsiębiorstw o podobnym profilu.
Teraz wiele firm zgłasza się do nas samych.
A.C.: Co Cię pozytywnie zaskoczyło na początku prowadzenia działalności?
N.B.: Jak ważny jest wizerunek. Zaczynaliśmy od zera, ale dzięki anglojęzycznej nazwie, atrakcyjnej stronie internetowej i profesjonalnej obsłudze klienta, wiele firm postrzegało nas jako międzynarodową korporację.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie też to ile osób chciało mi pomóc.
Od remontu biura po zdobycie pierwszych klientów – to wszystko zasługa życzliwych osób.
Do tej pory mnóstwo klientów i kandydatów pochodzi z rekomendacji.
A.C.: Co stało się kluczem do rozwoju Twojej firmy?
N.B.: 100% zaangażowanie. Klienci wiedzieli, że moga na mnie liczyć – dotrzymywałam terminów, dostarczałam najlepszych kandydatów z rynku.
Drugą rzeczą było stworzenie systemu informatycznego, który pozwolił mi zautomatyzować praktycznie wszystkie procesy w firmie – od rejestracji kandydatów po wystawianie umów.
Nie wyobrażam sobie dzisiaj zarządzać bazą ponad 200 tysięcy kandydatów bez tego narzędzia.
Dzięki temu, że stworzyliśmy go na samym początku, uniknęliśmy żmudnego wprowadzania danych i skomplikowanego wdrożenia, z którym muszą mierzyć się firmy, które decydują się na informatyzację po latach.
Dzięki temu szybko się rozwijaliśmy i pierwsze biuro, które miało 18 metrów szybko okazało się za małe, musieliśmy też dotrudniać dodatkowe osoby.
[bctt tweet=”Zmiany, niestety „Życie rozumiemy wstecz, a przeżywamy w przód.” Søren Kierkegaard” username=”chimkowska”]
A.C.: Søren Kierkegaard powiedział „Życie rozumiemy wstecz, a przeżywamy w przód.”. Co Ty byś powiedziała Natalii Bogdan w 2010 roku?
N.B.: Nie przejmuj się, dasz radę. Zobaczysz jak będzie super!
Wcześniej kiedy pracowałam na etacie nosiłam w sobie takie poczucie, że czeka na mnie coś więcej. Gdyby jednak mnie nie zwolniono prawdopodobnie nie miałabym odwagi, żeby zmienić coś w moim życiu. Teraz wiem, że to wszystko, chociaż było bardzo trudne, wydarzyło się po coś.
A.C.: Jaką jedną największą korzyść widzisz u siebie w związku ze zmianą z etatowca na przedsiębiorcę?
N.B.: Niezależność. Oczywiście nadal w jakimś stopniu zależę od Klientów, pracowników czy dostawców, ale sama ustalam swoje cele i drogę do ich realizacji.
Zawsze ceniłam sobie indywidualizm i we własnej firmie jego efekty widać gołym okiem: im więcej działam, tym więcej owoców tych działań zbieram.
A.C.: Jakie pozytywne zmiany widzisz u swoich klientów (kandydatów), którzy zdecydowali się na zmianę pracodawcy?
N.B.: W Jobhouse stawiamy na jak najlepsze dopasowanie pracowników do pracodawców i w drugą stronę – pracodawców do pracowników.
Zanim rozpoczniemy rekrutację, dokładnie badamy oczekiwania obu stron. Dzięki temu stanowisko, kultura organizacyjna firmy, a nawet charakter osób ze sobą współpracujących są idealnie dobrane.
Z tego powodu 100% zrekrutowanych z naszą pomocą kandydatów ocenia nową pracę jako lepszą. Odpowiednia praca pozytywnie wpływa na nasze poczucie własnej wartości, napędza do działania, zapewnia większe zaangażowanie i kreatywność, a to z kolei przekłada się na lepsze wynagrodzenie, chęć rozwoju i pozytywne relacje z nowym szefem i innymi współpracownikami.
Zadowolenie z pracy zaś przekłada się na inne dziedziny życia – lepsze zdrowie i relacje z bliskimi.
A.C.: No dobrze, a największy kryzys w ciągu tych sześciu lat prowadzenia działalności?
N.B.: Mniejszych i większych kryzysów było sporo. Największy pojawił się, gdy trafiliśmy na nieuczciwego klienta, przez którego zaczęliśmy tracić płynność finansowa.
W tej sytuacji bardzo pomogli mi moi pracownicy i dostawcy. Mimo że ograniczyliśmy koszty do niezbędnego minimum, nikt nie odszedł z firmy, wręcz przeciwnie, wszyscy zakasali rękawy i robili wszystko, żeby ratować firmę.
Dzięki temu dość szybko pozyskaliśmy innych klientów, którzy pomogli nam odrobić straty. Chwilę później dostałam się do finału Bizneswoman Roku i zdobyłam nagrodę publiczności.
To wyróżnienie przyszło naprawdę w najlepszym możliwym momencie i zmieniło życie moje i firmy o 180 stopni.
A.C.: Czy po tym doświadczeniu zastosowałaś jakieś nowe rozwiązania do swojej firmy?
N.B.: Oczywiście, uszczelniliśmy system weryfikacji klientów oraz zaostrzyliśmy procedury windykacyjne. Jesteśmy też bardziej czujni na wszelkie niepokojące sygnały, które w tamtej sytuacji bagatelizowaliśmy.
A.C.: Natalia bardzo dziękuję za rozmowę. Jeszcze jedno pytanie; co byś powiedziała osobie, do której zmiana przyszła niespodziewanie i dokładnie tak samo jak ciebie pozbawiła totalnie dawnego życia?
N.B.: Każdy, nawet najtrudniejszy koniec jest początkiem czegoś nowego. Mimo, że wiem jak trudno jest myśleć pozytywnie, gdy jesteśmy w dołku, bo coś nam nie wyszło, ktoś odrzucił.
Ale gwarantuję, że wyjdziesz z tego silniejszy, niż kiedykolwiek i sam przyznasz, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Natalia Bogdan – założycielka i Prezes Zarządu międzynarodowej agencji rekrutacyjnej JOBHOUSE. Magister Zarządzania Zasobami Ludzkimi i absolwentka Podyplomowego Studium Prawa Pracy na Uniwersytecie Gdańskim oraz Human Resources Management w prestiżowym Instituto Politecnico do Porto. Wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
Od kilkunastu lat związana z branżą HR. Swoje doświadczenie zdobywała w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Holandii i Portugalii.
Pracowała w największych agencjach zatrudnienia w Europie. Zarządza spółką, która osiąga wielomilionowe obroty i zatrudnia blisko 3000 pracowników rocznie. Zdobywczyni nagrody Bizneswoman Roku 2016. Służbowo i prywatnie ciągle w ruchu – ukończyła 8 maratonów i półmaratonów, 4 triathlony i kilkanaście biegów na 10 kilometrów.
Jestem pewna, że historia Natalii zaraża optymizmem i chęcią do walki.
Jeżeli potrzebujesz więcej inspiracji do zmian zachęcam do przeczytania dwóch rozdziałów mojej pierwszej książki „Psychologia zmiany w życiu i biznesie”.
Jestem ciekawa co Tobie utrudnia przejście przez zmianę?
Jakie są Twoje doświadczenia?
4 odpowiedzi
W języku chińskim słowo kryzys składa się z dwóch znaków: 危机 – pierwszy z nich oznacza niebezpieczeństwo, a drugi szansę. Historia Natalii jest świetnym dowodem, że filozofia Wschodu w Polsce też ma zastosowanie 🙂
Niesamowicie się cieszę, że Mała Wielka Firma była przydatna w tej transformacji! Gratuluję Natalii sukcesu w biznesie, a Angelice ciekawego wywiadu ❤️
Witaj Angeliko Kochana,
Przeczytałam Twój kolejny pozytywny wywiad i tak sobie myślę, że
czas rzucić Ci jedwabną rękawiczkę;)
Nie jest to z czysto retorycznych pobudek bynajmniej, bo właśnie
jestem typem osoby, której braki wymieniam poniżej, a mimo to mam nadzieję, że mi się powiedzie:)
(co za odwaga czy co za głupota ?;)
Dlatego potrzebuję zachęty, a do kogóż miałabym się zwrócić po pomoc, jak nie do Przyjaciółki?
Prezentowana przez Ciebie historia według mnie
tak w 100% nie zaczęła się od zera,
bo np młodość i zdrowie, zachęcające
środowisko, doświadczenie zawodowe oraz intelektualna zdolność do stworzenia na tyle atrakcyjnego biznes-planu aby uzyskać dotację, plus wewnetrzny optymizm to
są POTĘŻNE ATUTY W RĘKAWIE na dzień dobry!!!
Kupa kasy na rozruch bez powyższych
wartości niekoniecznie byłaby gwarancją sukcesu, obie to wiemy 😉
Zatem chciałabym w Twojej kawiarni spotkać osobę, która osiągnęła sukces w biznesie pomimo:
– braku kwalifikacji
-poddajacych sukces w wątpliwość okolicznosci życiowych
-mizernego jak dotąd stanu zdrowia
– braku odpowiednich przyjaciół
– rodziny która wciąż udowadnia, że w moim wieku nie zaczyna się biznesu jeśli nigdy wcześniej się w nim nie działało i w dodatku nie umie sie liczyć 😉
– wieku prawie emerytalnego przy braku jakiejkolwiek emerytury
– no i oczywiście braku jakichkolwiek oszczędności ha,ha!
Moje jedyne atuty to optymizm i trochę różnych talentów
a moim jedynym Sprzymierzeńcem jest Bóg.
Cała moja wiara
w sukces opiera się wyłącznie na Jego
wszechmocy i na Jego obietnicy że mnie nigdy nie opuści i że wesprze mnie w potrzebie 🙂
Czy odnajdziesz wśród swoich inspiracji kogoś kto nie majac naprawdę niczego osiągnął może niekoniecznie 6 zer na koncie ale
sensowną stabilizację w jesieni życia?
Serdecznie Cię pozdrawiam ?
Basia
Dzięki za komplement odnośnie wywiadu. Również szczerze dziękuję @malawielkafirma:disqus za Twoją pracę. Ja również korzystam z Twoich podcastów, więc z pełną odpowiedzialnością odsyłam czytelników @AngelikaCafe na Twoją stronę.
@Basia cieszę się, że napisałaś. Postaram się odpowiedzieć krótko i konkretnie. Po pierwsze nie wierzę w jednorożce i od dłuższego czasu tępię mit sprawiedliwego świata. Chcielibyśmy, aby to dobro, które robimy było zawsze wynagradzane. Tak nie jest, tzn. jest ale nie zawsze. Dobry chrześcijanin ma szansę zbierać dobro, które sieje np. w USA czy Europie. Ten sam chrześcijanin siejący dobro ma dużą szansę być martwym chrześcijaninem np. w Pakistanie czy Chinach.
Bóg jest sprawiedliwy, świat, człowiek już niekoniecznie, nie zawsze, choć się zdarza.
Natalia zaczynała od zera w sensie finansowym. Piszesz, że miała zdrowie i to był kapitał. I tak i nie. Bo współcześnie ludzie bez zdrowia (niepełnosprawni) są wspierani bardziej, niż ktoś kto jest zdrowy i nie zawsze jest to tylko wyrównanie szans (jestem za tym, aby ich wspierać, tylko w tym przykładzie to paradoksalnie niepełnosprawność jest kapitałem).
Drugi przykład z tego gatunku: Nick Vujicic (chłopak bez rąk i nóg) nie byłby prawdopodobnie tak popularnym mówcą, gdyby ręce i nogi miał i posiadał kapitał zdrowia, o którym piszesz.
Kolejna kwestia. Startujemy z różnych miejsc i dla każdego z nas "Mont Everest" jest na różnej wysokości. Co to oznacza?
Że sukcesem dla dziecka pochodzącego z patologicznej rodziny jest stworzenie stabilnej rodziny i posiadanie pracy. To i tak duży wysiłek i droga na lata pod górkę. Nie da się tego porównać z sukcesem kogoś, kto dziedziczy biznes rodzinny.
Myślę, że my wspinając się po górze naszego życia mamy okazje skorzystać/spotkać rzeczy, które później nie są już do zrealizowania.
Tak jak w Tatrach na pewnych wysokościach oglądasz roślinność, która później już nie występuje. Ja po studiach nie miałam odwagi/wzorców/siły przebicia (niepotrzebne skreślić), by podróżować po świecie. Czego teraz żałuję. Na obcym etapie jest to nie do zrealizowania z trójką małych dzieci. Tzn. można to zrobić, ale cena (emocjonalna moja i dzieci) jest tak duża, że świadomie się na to nie zdecyduję.
Nie wiem czy jak będę już mogła jeździć będę miała zdrowie/pieniądze/czas, aby podróżować. Może to roślina, której już nie spotkam 🙁
Ze znanych osób, które stworzyły biznes dość późno, był człowiek, który stworzył KFC w wieku 67 lat. Nie znam dokładnie tej historii, ale jest to fakt często powtarzany. Czy to ładna historia o "jednorożcu" to należało by sprawdzić.
Co robić pytasz?
Nie wiem co Ty masz zrobić. Mogę powiedzieć co ja pewnie zrobiłabym w podobnej sytuacji.
Po pierwsze sprawdziła swoje prawa i związane z tym przywileje. Po drugie poszukała pomocy wśród instytucji, które w tym się specjalizują i dokładnie tak jak Ty szukała sprawiedliwości i wsparcia przede wszystkim u Boga, bo z ludźmi to różnie bywa, a szkoda taplać się w nieprzebaczeniu, bo to droga donikąd.
Historia Natalii nie jest instrukcją, bo nie ma możliwości powtórzenia tego samego co ona. Minęło przecież 6 lat i wiele się zmieniło.
Historia Natalii ma uodważniać do ruszenia z miejsca, aby ktoś w przyszłości nie żałował, że zabrakło mu odwagi zrealizować ważne marzenie. Historia pokazuje, że są rozwiązania nawet w trudnych sytuacjach (Natalia straciła pracę w kryzysie finansowym). Chciałabym, aby ludzie w przyszłości nie żałowali, bo ja żałuję moich nieodbytych podróży i szkoda, że nie szukałam osób, które by mnie do tego uodważniły.
Czy biznes skończy się sukcesem? Tego nikt nie wie i nikt nie da na to gwarancji. I ja prowadząc swój biznes tego nie wiem, ale też gwarancji nie szukam. Po prostu robię to najlepiej jak potrafię z tymi zasobami, które mam w tym momencie. Co z tego wyjdzie? To pytanie na za 3 lata.
Jak to się mówi u nas nad Wisłą: c’est la vie 🙂
P.S. Wiem miało być krótko, ale nie wyszło. Temat ważny, więc nie chciałam go traktować byle jak 🙂