O sztuce właściwych decyzji – część I

Sztuka właściwych decyzji, czyli jak przestać uderzać głową w mur szukając innych rezultatów.

Kilka słów o tym co się działo za sceną.

Długo szukałam osoby, która jest w stanie powiedzieć coś nieoczywistego i odkrywczego w temacie podejmowania decyzji. Nie chciałam niczego w stylu łatwych poradnikowych rozwiązań lub po drugiej stronie osi; tak trudnych szlaków decyzyjnych, że nikt nie jest w stanie zastosować je w codzienności.

I oto jest!

Człowiek, który niezaprzeczalnie doprowadza wielu do czytelniczej iluminacji – Robert Krool.

Człowiek, który potrafi rozgrzać umysły swoich słuchaczy do czerwoności, a przez to doprowadzić do nieoczywistych odkryć. Współtwórca nowej kategorii scenicznej Menthoring Theater, gdzie jedno z przedstawień poświęcone jest dokładnie rzeczonym wcześniej właściwym decyzjom.

Co Internet pisze o Kroolu?

„Wieloletni biegły sądowy w dziedzinie restrukturyzacji, mentor strategii w 50 projektach wdrożenia użytecznych zmian organizacyjnych, uczestniczył w decyzjach biznesowych wartych nawet ponad 5 mld PLN.

Fundator i prezes zarządu Fundacji LifeSkills – centrum kompetencji 21-go wieku, współzałożyciel Liceum LifeSkills w Warszawie.

Autor 8 książek, w jego seminariach wzięło udział ponad 600 tys. decydentów.

Jest jednym z najbardziej doświadczonych, ale i dyskretnych mentorów w Europie. Jego klienci to przede wszystkim: Polacy, Niemcy, Holendrzy, Szwajcarzy, Duńczycy, Izraelczycy, Austriacy, a także kilka rodzin królewskich.

Niektórych klientów obsługuje od 20 lat, a kilkoro z nich operuje firmami z listy „Fortune Global 500”

Osobiście cenię Roberta za mistrzostwo w sztuce zadawania pytań. W tym wywiadzie szczególnie polecam ćwiczenie się w odpowiedzi na pojawiające się od Roberta pytania (specjalnie je w tym celu zaznaczyłam). Zastosuj je z uważnością, a doświadczysz siły właściwych odpowiedzi i obiecanego we wstępie Efektu Aha!

Zaczynamy!

Angelika Chimkowska: Najgorsza rada jaką dotychczas słyszałeś w kontekście podejmowania decyzji?

Robert Krool: Jesteś dobry z matematyki…? To idź na ekonomię… tę strategiczną decyzje przeżyłem na własnej skórze. Jej konsekwencje, w tym koszta – czuję do dziś… od dłuższego czasu wiem, że powinno to być prawo, historia i filozofia, bo to one de facto ukształtowały moje dorosłe życie oraz twórczość.

A.C.: Słuchając „Sztuki Właściwych Decyzji”, którą współtworzyłeś z Jarosławem Sikorą zaskoczył mnie jeden z rozdziałów, gdzie zachęcasz do zadawania mało popularnych pytań w stylu:

Po co mi jest to potrzebne?

Czy to działa na moją korzyść, a może niekorzyść?

Dokąd to zmierza? A ja dokąd zmierzam?

Za co w związku z tym jestem odpowiedzialny?

Gdy jesteśmy na tyle odważni, by zadawać sobie pytanie czy w ogóle, a nie na jakich zasadach wchodzić w dany projekt, to jakie inne pytania w takim momencie mogą okazać się pomocne?

Konsekwencją zadawania sobie pytań jest oszacowanie kosztów, ryzyk i właśnie konsekwencji danej decyzji. naturalnie, jeśli ktoś robi to długo, wyrabia się u niego skrót emocjonalny do procesu i jego szacowanie jest bardziej intuicyjne, a mniej intelektualne.

Niemniej jednak zadawanie pytań jest podstawą kompetencji 21-go wieku, bo wskazuje na krytyczne, przenikliwe myślenie. Do powyższego zestawu dodałbym moje ulubione pytanie:

jakie obfitości buduję na wylocie tego projektu, czyli z czym konkretnym wyjdę z niego? a z czym nie…?

To twarde dane.

A.C.: Co uważasz za największe wyzwanie w procesie podejmowania decyzji?

R.K.: Osobiste kryteria powodzenia i szacowanie ich kosztów (powodzenia). Cały szereg powodzeń, jakie znam, przytłoczyły beneficjentów swymi kosztami i konsekwencjami emocjonalnymi… co finalnie zostało zadekretowane jako porażka i fiasko projektu.

A.C.: Jakie pytania w momencie ustalania osobistych kryteriów powodzenia i szacowania kosztów warto sobie zadać?

Jakiego rodzaju przeżycia są dla mnie ważne?
Jakie czynności w codzienności i ich konsekwencje, rezultaty – zapewniają mi  – te przeżycia, a nie inne?

Jeśli np. jestem indywidualistą i szukam zatrudnienia, to warto być świadomym jednego: to ja wybieram szefa i firmę, a nie oni mnie.
Pamiętajmy proszę, że nasz obecny stan wiedzy, a raczej świadomości, pozwala nam nazwać istotę, sens tego co chcemy zbudować: kapitał przeżyć.

Wiele wiemy o kapitale intelektualnym, relacyjnym, ale one są służebne względem namierzanego kapitału przeżyć.
A ponieważ trumna nie ma kieszeni, to być może jest to jedyny kapitał jaki stąd zabieramy…

I albo będę ten kapitał budować świadomie, albo będę nieświadomym zasobem cudzego kapitału przeżyć!

A.C. Jakie czynniki (ludzkie – wewnętrzne oraz zewnętrzne) w Twojej ocenie utrudniają  nam podejmowanie decyzji?

R.K.: Wewnętrzne –  brak bazowych kompetencji jak: wytrzymałość psychiczna; rozwiązywanie problemów technicznych; przeżywanie trudnych rozmów; przeżywanie wielokrotnej odmowy.

A także muł zalegający na sercu i rozumie: tyrania ideologii optymizmu i estetyzowanie rzeczywistości… czyli ciągłe malowanie rzeczywistości na różowo i rozpylanie odświeżacza, gdy tylko urojenie zaczyna śmierdzieć.

A zewnętrznych? – jakoś nie znam…

A.C.: W takim razie jak zakwalifikowałbyś czynniki takie jak presja otoczenia na określoną opcję, wzory ról społecznych itd.? I związanie z nimi pytanie. Jak skutecznie je identyfikować i co z nimi robić. Wiem, że nie ma recept uniwersalnych. Co zrobić, gdy otoczenie wywiera na nas presję byśmy kontynuowali pracę, której nienawidzimy i jesteśmy całkowicie w niej wypaleni, a wisi nad nami presja otoczenia i kredytu?

Udzielanie rad jest bardzo kontrowersyjne. I jak mówi pewien aforyzm: może i takie pozostać winno…

W mojej pracy, od dziesiątek lat, nie używam pojęcia jak motywacja, tylko presja. Motywacja, by coś zrobić, jeśli nie jest moja, to ulatuje jak słomiany zapał. Zaś presje są trwałe i silne.

Presje wynosimy z domu i zadaniem mentora, jak ja, jest ustalić je, zdefiniować na początku projektu. Drugim pojęciem są bariery.

I teraz do rzeczy: jeśli nie znam swoich presji, ani barier, to szukam na zewnątrz… w ten sposób szuka, narzeka, żyje i potępia mnóstwo ludzi.
Cały czas porównuje się ze światem zewnętrznym. Niestety nie mam dla nich żadnej rady, ani wskazania, poza jedną:

Zatrzymaj się. Zdefiniuj swoje presje i bariery.

Kiedy się nad nimi zatrzymasz, one się ujawnią. A z czymś jawnym, świadomym, obnażonym, każdy sobie już poradzi.
A jeśli sobie nie radzi, to warto dostrzec tegoż benefity.

Nieradzenie sobie jest bardzo wygodne i potrafi być mocno korzystne. Wręcz uzależniające – co naturalnie jest skrywane i zaciemniane… w gruncie rzeczy moja praca polega na nauce samodzielnego myślenia, a nie tego – co myśleć!

A.C.: Dlaczego postanawiamy, decydujemy się, a potem nie ma za tym działania? Jakiego czynnika w tym brakuje?

R.K.: Brakuje zawodniczki lub zawodnika z krwi i kości chcącego coś przeżyć w życiu. Mamy co raz więcej fascynujących się oglądaniem cudzych zmagań kibiców i lemingów, którzy wmawiają sobie, że to pasja i zaangażowanie… czyli brakuje życia w życiu, brakuje energii, potu i krwi.

Podam przykład.

Urodziłaś trójkę dzieci Angeliko, wiesz coś o tym. Teraz wyobraź sobie koło ciebie kobietę, Twoją zachwyconą fankę, która cały czas deklaruje wiele rzeczy, uczy się i Bóg wie co jeszcze, ale w rzeczywistości nie wykonała tych wielu, wielu prób. A tu chodzi o konkretne aktywności przyczynowe, akty sprawcze, czyli seksualne.
A potem już tylko krew, pot i łzy.

Oczywiście satysfakcja rodzicielska, spełnienie jest. I ona, ta fanka, bredzi o tym nieustannie, ale nie ma w niej gotowości do krwi, potu i łez… oraz bólu (dopisek Angeliki).

A.C.: Porozmawiajmy trochę o porażce, gdzie po drugiej stronie osi stoi sukces. W „Sztuce Właściwych decyzji” pada stwierdzenie: „sukces oślepia, jest najgorszym nauczycielem”. To zupełnie nieoczywiste, a przede wszystkim pod prąd nagonce na naśladownictwo tych, którym się udało i dziś są „ludźmi sukcesu”. Proszę rozwiń tą myśl.

Pomiędzy zachwytem, lubieniem czegoś, pasjonowaniem się, chęcią urzeczewistnienia marzeń, a kompetencjami, umiejętnościami praktycznymi, emocjonalnymi i intelektualnymi, jest wielka przepaść.  W niej leżą, bądź jakkolwiek zaległo, wiele obcych marzeń, pasji i innych wizji.

De facto tę przepaść wypełnia strach, smutek, gniew i niespełnione nadzieje na szczęście oraz radość. Dlaczego?

Bo one nie były nasze.

Uświadomienie sobie, że większość moich w/w wizji, marzeń, to cudze urojenia, które wziąłem na siebie. Jest to czasem cięższe od tkwienia w tych urojeniach o rentierstwie, złotym runie i innych pozytywnych bzdetach…. kluczowym pytaniem jest:

czy to jest moje?

a jeśli nie potrafię tego sam ze sobą uzgodnić, to warto ustalić czyje? mamy, taty, starszego brata, idola z lat młodzieńczych…?

i skąd ten rezonans we mnie – czy z tego, że chciałem się przed tatusiem wykazać, czy miałem poczucie bycia gorszym wobec brata?

a może zwyczajnie,

uskrzydlałem sobie własne, ranne ego, zamiast skupić się na tym, czy naprawdę chce skończyć jak ten gość z telewizji?

Bo jeśli ktoś zaczyna kleić bazę – jak mawiają uczniowie mojego liceum – to zaświta mu, że umiejętność radzenia sobie ze sobą w kryzysie, z własną bezradnością, z bezsilnością i odrzuceniem, są właściwymi inwestycjami w siebie i swoją przyszłość.

Temu powinna służyć nasza edukacja.

Wyniki pokazywane przez wybitne jednostki rynkowe z jakimi pracuję od lat, potwierdzają jedno: są to wyjątki i naturszczyki, a edukacja i rodzice – nie przeszkodziła im!

aaaa… i co ważne: podobnie jak ja, nie potrzebowali rad od nikogo, by zacząć – warto o tym pamiętać…

A.C.: Czy zgadzasz się ze zdaniem Patricka Poivre d’Arvora: „Żyj tak, abyś umierając, niczego nie żałował”? 

R.K.: Miałem kiedyś klienta – firmę rodzinną z Tel Avivu. Ich babcia rzekła raz do mnie po polsku: „trzeba żyć tak, by wstyd było mówić, ale było co wspominać…” 

Urzekła mnie nie tylko treścią, ale jeszcze do tego zmrużyła oczy. W geście samoakceptacji i zapewne jako cichy „call to action”, bym swoje grzeszki i głupoty życiowe zadekretował jako kapitał wspomnień – na starość…

A.C.: A może jednak warto żałować, bo żal jest świadectwem tego, że podejmowaliśmy odważne decyzje? 

R.K.: Żal to bardzo użyteczny odczynnik i pojawia się zawsze post factum. To ten moment jest ważny, by się zatrzymać nad „właściwą niejasnością” i zadać sobie to pytania:

Z czego mój żal wynika?

Na co wskazuje?

Co przykrywa?

Żal nierzadko jest uczuciem fałszywie ujemnym, czyli kojarzy nam się źle, ale skrywa mocną prawdę pod spodem. Zdarza się też, że bywa fałszywie dodatni, taka uwodząca przykrywka która mówi: uciekam w żal za przeszłość i wybory, bo nadal nie umiem żyć tu i teraz…

A czy kiedyś w ogóle umiałem?

no właśnie…

A.C.: Najważniejsza rada jaką dałbyś młodej osobie, która większość życiowych decyzji ma jeszcze przed sobą (praca, rodzina, kariera itp.)? 

R.K.: Lepiej prosić o wybaczenie, niż czekać na zgodę…

A.C.: Przenikliwe myślenie jest takie niepopularne. No właśnie, dlaczego?

W ostatnim raporcie Światowego Forum Ekonomicznego i BCG, proszę zerknąć na link wskazano krytyczne myślenie – jako pierwszy wyróżnik w kompetencjach 21-go wieku. Przenikliwe, krytyczne myślenie jest pochodną nie tylko zadawania pytań, ale i zadań matematycznych, głównie równań z 4 niewiadomymi.
Moje obserwacje życiowe, a także te w dochodzeniach gospodarczych, sądowych itp. pokazały, że dorosła osoba na stanowisku kierowniczym rozwiązuje średnio 7 takich równań dziennie.

I tu dla wielu osób jest sufit.
Bo jednemu zajmie to 2-3 godziny, a drugiemu 12 godzin… lub więcej.

Drugim wątkiem jest gra w szachy.
Normalny adept, miłośnik jak ja przewiduje nawet 2/3 ruchy do przodu. Arcymistrz do 7 ruchów.

A przeciętny pracownik, dowolnej firmy?

No właśnie…. zatem zamiast tracić czas, idźmy na korepetycje z matematyki, excela, szachów. To częsta recepta dla decydentów.

A.C.: Gdybyś miał zarekomendować jedną małą zmianę w procesie podejmowania decyzji osobistych, która jest w stanie uczynić dużą różnicę to co to by było?

Jedna rzecz. Kryteria i scoring w kluczowych decyzjach.

Weźmy za przykład projekt pod hasłem nowe mieszkanie, nowa praca.

Ustanawiam maksymalnie 12 kryteriów jak: lokalizacja względem komunikacji, otoczenie gastronomiczno – kulturowe, bezpieczeństwo, szkoła/przedszkole, park na spacery z psem, widok z okna, garaż, sklep itd.

Potem bardzo ważna, ustalam i hierarchię, czyli które kryterium pierwsze i nie może być drugie itd. Finalnie zamykam listę i względem danej propozycji /oferty wyceniam je w skali, moja ulubiona to 1 do 15. Reszta jest już logiczna i wiemy, że osoby biorące udział w decyzji zrobią ten scoring różnie.

Dlatego namawiam, by czynić to oddzielnie w zespole, tak by wiedzieć jasno, gdzie żona, córka ma rozbieżności, a gdzie ja… bo zespół zawsze wygra z jednostką. A średnia zespołu pokazuje właściwy trend.

 

Powyższy wywiad jest kontynuacją tematu podejmowania właściwych decyzji. Przeczytaj więcej w artykule o „Błędach poznawczych”.

Drugą część rozmowy z Robertem Kroolem o decyzjach w biznesie, znajdziesz tutaj.

Do przeczytania!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może Cię jeszcze zainteresować: